#45 Agnieszka Lingas-Łoniewska - Wszystko wina kota!

grudnia 08, 2017



Na chwilę oderwałam się od świątecznych książek, żeby odetchnąć przyjemną powieścią "Wszystko wina kota!" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Polecano mi ją na wielu grupach, argumentując, że to świetna pozycja na miłe spędzenie czasu. Podobnych recenzji spotykałam wiele i nie zawsze zgadzały się potem z moimi odczuciami. Mimo wszystko, sama chciałam się przekonać czy książka z kotem na okładce spełni moje oczekiwania. 

Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że tak!

Główną bohaterką jest Lidia Makowska, popularna pisarka ukrywająca się pod pseudonimem Róża Mak. Najsłynniejsza w kraju autorka ukrywa się przed światem, nie chcąc, żeby ktokolwiek burzył jej święty spokój. To, czego potrzebuje, ma wokół siebie: trzy wspaniałe przyjaciółki i kota, który chadza własnymi drogami. I to właśnie przez uroczego czworonożnego rudzielca uciekającego do mieszkania za ścianą, Lidka poznaje sąsiada - mężczyznę o wyglądzie surfera, który coraz bardziej zaczyna gościć w jej myślach, i to nie tylko tych grzecznych. W dodatku Karolina, przyjaciółka i agentka w jednym, suszy głowę, by przy okazji premiery nowej książki ujawnić tożsamość Róży i zamknąć usta krytykom, a raczej krytykowi w osobie poczytnego blogera Jacka Sparrowa. 
Aby dwie osoby potrafiły ze sobą przetrwać życie, potrzebna jest szczerość, sztuka kompromisu, zaufanie. I poczucie humoru. To bardzo ważne, by umieć się razem śmiać. Gdy ludzie tego nie potrafią, są zagubieniu.

"Wszystko wina kota!" to napisana z humorem powieść o czterech kobietach i ich kłopotach z płcią przeciwną. Każda z nich boryka się z uczuciami na swój własny sposób, mogąc jednocześnie liczyć na wsparcie i rady pozostałych. Na szczęście postacie nie są przesadnie słodkie, ani do bólu idealne, popełniają błędy i muszą mierzyć się z konsekwencjami podejmowanych decyzji, co w czytelniku tylko wzbudza sympatię. Znajdują się w różnych etapach swojego życia, jedni dopiero budują związki, inni wcale o nich nie myślą, są też tacy, co tkwią w nich już długie lata. Pokazują, że miłość ma wiele twarzy i odcieni, nie zawsze jest cukierkowa i prowadzi do "żyli długo i szczęśliwie". Dzięki temu lektura wcale się nie nuży, wręcz przeciwnie, chce się więcej i więcej, aż do ostatniej strony.
Choć w książce dominuje humor, porusza również poważne tematy. Dzięki temu panuje w niej właściwa harmonia nieprzeciągająca fabuły na żadną ze stron. Wzruszających momentów także nie brakuje.  

Powieść napisana jest przystępnie, szybko przypadł mi do gusty styl autorki, który, dzięki narracji pierwszoosobowej pozwolił na związanie się z bohaterami i poznanie ich punktu widzenia na wydarzenia, którym nadają bieg swoimi działaniami.

Życie to nie tylko cholerne kwiatuszki. Czasami to pot, krew i łzy. I nie tylko romantyczne płatki róż. Czasami to tłusty i prosty hamburger. Tego chcę od życia i tego chcę od Ciebie.

"Wszystko wina kota!" to książka idealna na święta, urlop i każdy inny dzień roku. Naprawdę trudno się od niej oderwać, jak już raz usiądziecie z nią w fotelu, na kanapie czy gdziekolwiek chcecie, ciężko ją odłożyć. Zwłaszcza, że - i tu mały ukłon ze strony autorki w kierunku wszelkiej maści kociarzy - kot też ma coś do powiedzenia.

PS. Za modela służył uroczy kot mojej koleżanki o równie ujmującym imieniu - Figaro. 
PS2. Podczas sesji nie ucierpiały żadne zwierzęta ani ludzie.

You Might Also Like

0 komentarze

Szukaj na tym blogu

Like us on Facebook

Flickr Images