#46 Joey Graceffa - Dzieci Edenu

grudnia 11, 2017



Nie wiem czy mam pecha do książek, które wszystkim się podobają, a mnie nie czy po prostu mój gust zupełnie nie kompiluje się z wydawanymi obecnie powieściami young adult i powinnam na razie je sobie odpuścić. Dość powiedzieć, że "Dzieci Edenu" nie były powieścią dla mnie. Pokrótce postaram się wyjaśnić dlaczego.
Ale najpierw o samej fabule. Główna bohaterka, Rowan jest drugim dzieckiem swoich rodziców w społeczności, w której posiadanie więcej niż jednego dziecka jest zabronione. Jeśli władze odkryją istnienie drugiego potomka, ten skazywany jest na śmierć. Taka restrykcyjna polityka wynika z prób ochrony ocalałych po klęsce ekosystemu Ziemi. Nie rosną już na niej rośliny, nie żyją zwierzęta. Życie toczy się jedynie w małej enklawie - Edenie, którą zarządza Ekopanoptykon, system sztucznej inteligencji stworzony przez genialnego naukowca. Przez szesnaście lat Rowan, mimo, że otoczona miłością brata i mamy, jest więźniem we własnym domu. Nie spodziewa się jednak, że za chwilę zostanie wciągnięta w wir wydarzeń, które na zawsze zmienią jej życie.

Ciekawa okładka i opis skutecznie zachęciły mnie do czytania. Od dawna jest fanką powieści post-apo, więc mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać. Może jednak miałam zbyt wysokie wymagania względem tej pozycji? Albo przeczytałam już zbyt dużo książek o tej tematyce, żeby czuć się pozytywnie zaskoczoną? 

Nie chcę z góry przekreślać "Dzieci Edenu", bo ze strony językowej i stylistycznej raczej nie da się do niczego przyczepić. Wszystko jest poprawne, może drażnił mnie nieco fakt, że przemyślenia Rowan zajmują jakieś dwie trzecie fabuły i trochę brakuje akcji, ale do to jeszcze dało się przełknąć. 

Co w takim razie aż tak bardzo mnie raziło? Po pierwsze, główna bohaterka. Rowan jest po prostu irytująca. Z jednej strony twierdzi, że jest słaba, bo przez swoje zamknięcie nigdy nie obcowała z innymi ludźmi poza rodziną, a z drugiej zawiązuje przyjaźnie, jakby nic innego w  życiu nie robiła. Boi się narażać bliskich na zdemaskowanie, ale nie przeszkadza jej to włóczyć się po mieście i popularnych klubach. Może nie są to jakieś wielkie błędy, ale ich natężenie sprawia, że zaczynają być irytujące.
Poza tym, nie czułam sympatii do pozostałych postaci. Po prostu nie potrafiłam polubić ani Lark, ani Lachlana. Zresztą, ich relacje z Rowan wydawały się nieco naciągane i trochę sztuczne, a rzekomy konflikt czy też zazdrość o dziewczynę, wręcz śmieszne. 

Fabuła też nie powala. Centrum, przedstawione jako wróg reprezentowany przez zielone koszule (trochę kojarzyli mi się z harcerzami, a nie formacją policyjną i tak też ich sobie wyobrażałam) nie wydawało mi się takim złem wcielonym jak opisywali je bohaterowie. Może za mało sugestywnie zostali przedstawieni?

Zawiodłam się strasznie na "Dzieciach Edenu" i chyba znalazłam książkę, która może kandydować do miana najgorszej, jaką przeczytałam w tym roku. 

You Might Also Like

0 komentarze

Szukaj na tym blogu

Like us on Facebook

Flickr Images